Religijność, katolicyzm w Polsce mają swoje mocne, ale i słabe strony. Klimat kulturowy, oparty o tradycję historyczną, sprawia, że „Polska jest krajem katolickim”. Bycie katolikiem jest „sprawą normalną”. W praktyce jednak gubi się często wyrazistość tej identyfikacji. Trendy kulturowe, podziały oparte o partyjne sojusze – silniejsze niż poczucie i specyfika wspólnotowego charakteru oraz sekularyzacja życia społecznego sprawiają, że gubi się wyrazistość realnej świadomości KIM jestem.
KIM jestem jako osoba? KIM jestem w rodzinie, środowisku? Jaki charakter ma moja przynależność do Kościoła (także jako instytucji)? A jaki do wspólnoty sąsiedzkiej? Jaka nić więzów łączy mnie ze społecznością, w oparciu o którą kształtowała się przez wieki historia, jakże odrębna od rytmu dzisiejszego życia?
Biegniemy coraz szybszym tempem. Niekiedy porwani przez wartki nurt. Przypominamy jednak w tym bardziej ruchome piaski, niż wspólnotę osób. A to właśnie wiara biblijna, poprzez Stary i Nowy Testement, przez całe dzieło odkupienia i zbawienia, poprzez Osobę Jezusa Chrystusa, mówi nam, że jesteśmy OSOBAMI – zostaliśmy stworzeni przez Boga i mamy rozwijać, a nie dewastować, stworzony przez Niego świat. Powinniśmy traktować siebie nawzajem jako stworzenia tego samego Boga, obdarzone godnością i wolną wolą, współpracujący w rozwoju i porządkowaniu „świata”, środowiska naszego życia, życia ludzkości do kresu pokoleń.
Wypływa z tego zobowiązanie do „bycia wyrazistym”, czasem bycia „znakiem sprzeciwu”. Nie koniecznie PRZECIW, ale poprzez to, że żyjemy INACZEJ, w innym klimacie wartości i postaw.
Miłosierdzie
Bycie chrześcijaninem domaga się postawy miłosiernej
„posłał On [Bóg] na świat swojego jednorodzonego Syna, abyśmy żyli dzięki Niemu” (1 J, 4, 8).
Pamiętamy homilię Jana Pawła II z podkrakowskich Łagiewnik w 2002 roku: wyznanie, w którym wyraża się ufność we wszechmocną miłość Boga, jest szczególnie potrzebne w naszych czasach, w których człowiek doznaje zagubienia w obliczu wielorakich przejwów zła. Trzeba, aby wołanie o Boże miłosierdzie płynęło z głębi ludzkich serc, pełnych cierpienia, niepokoju i zwątpienia, poszukujących niezawodnego źródła nadziei. (...) Duch Święty, Pocieszyciel i Duch Prawdy, wprowadza nas na drogi Bożego miłosierdzia. Przekonując świat „o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (por. J 16, 8), równocześnie odsłania pełnię zbawienia w Chrystusie. (...) Z jednej strony Duch Święty pozwala nam przez Krzyż Chrystusa poznać grzech, każdy grzech, w pełnej skali zła, jakie w sobie zawiera i kryje. Z drugiej, przez Krzyż Chrystusa Duch Święty pozwala nam zobaczyć grzech w świetle miłosiernej, przebaczającej miłości Boga (Dominum et vivificantem 32).
Grzech może być odpuszczony, a człowiek może odzyskać poczucie godności umiłowanego dziecka Bożego. Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca, i rodzi pokój. Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy. (...) Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście!
Bycie osobą wierzącą, członkiem Kościoła powszechnego, oznacza wymóg zachowania tej wrażliwości, wbrew brutalnemu, jakby bezosobowemu, charakterowi życia współczesnych społeczeństw. Nie dziwi więc, że tak często z Watykanu na ten temat płyną wypowiedzi papieża i Jego współpracowników.
* * *
Ewangelia i znaki czasu
Odczytanie Ewangelii, aby zrozumieć obecny czas, według tego, co mówi Papież Franciszek, na szlakach ostatniego Soboru pokazuje, że jest to czas miłosierdzia, choć człowiek współczesny – jak stwierdzał święty Jan Paweł II – wydaje się odrzucać to słowo. W tym roku przypada 20 lat od kanonizacji św. Faustyny Kowalskiej, apostołki Bożego miłosierdzia, i 40 lat od encykliki „Dives in misericordia” [„Bóg bogaty w miłosierdzie”].
Papież Wojtyła w sposób prorocki przeszedł drogę miłosierdzia, „idąc – jak pisze – za nauką Soboru Watykańskiego II” i pobudzany „w tych nie łatwych czasach” odkryciem w „Chrystusie kolejny raz oblicza Ojca, który jest miłosierny, jest Bogiem wszelkiej pociechy. (...) Dlatego należy dziś zwrócić się ku temu misterium; wskazują na to różne doświadczenia Kościoła i człowieka współczesnego; wzywają do tego liczne pragnienia ludzkich serc, ich cierpienia i nadzieje, ich niepokoje i oczekiwania”.
Człowiek dziś wydaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia. Święty Jan Paweł II daje w przywołanej encyklice „wibrujące wezwanie”, aby Kościół coraz bardziej poznawał Boże miłosierdzie, „którego tak bardzo potrzebuje człowiek i świat współczesny. Potrzebują go, choć często tego nie wiedzą”. Także dlatego, że „mentalność współczesna, bardziej niż ludzi przeszłości – jak podkreślał – wydaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia i usiłuje usunąć z ludzkiego serca samą ideę miłosierdzia. Słowo i pojęcie miłosierdzia wydają się wprawiać człowieka w zakłopotanie.
Papież Franciszek: teraz jest czas miłosierdzia
Franciszek, śladem Soboru Watykańskiego II i swoich poprzedników, z naciskiem stwierdza, że teraz jest czas miłosierdzia („Misericordia et misera”, 2016). Wiadomość przekazana z pasją, która napełnia radością serca wielu osób, ale która u niektórych, także wewnątrz Kościoła, wywołuje wątpliwości i poczucie dwuznaczności, jeśli nie wprost wrogość. Znajdujemy się w sytuacji opisanej w Ewangeliach 2000 lat temu: miłosierdzie staje się słowem „dobrotliwości” i pustym dla tych, którzy nie odczuwają jej potrzeby, słowem wrogim wobec wielu naszych „sprawiedliwości”, zdolnych tylko oskarżać i potępiać wszystko, podczas gdy sprawiedliwość Boga zbawia.
Benedykt XVI: miłosierdzie jest jądrem Ewangelii
Według Benedykta XVI „miłosierdzie w rzeczywistości jest jądrem przekazu ewangelicznego, jest imieniem samego Boga, obliczem jakim objawił się w Starym Przymierzu, a w pełni w Jezusie Chrystusie, wcieleniu stwórczej Miłości i odkupicielu” (Regina Coeli, 30 marca 2008 r.). Ewangeliści zapisali, że pierwszymi, sprzeciwiającymi się Jezusowi, byli skrybowie i faryzeusze, którzy nie mogli znieść tego, że Jezus odnosi się w sposób miłosierny do grzeszników, także najbardziej znanych i znienawidzonych; że jest szczególnie twardy wobec tych, którzy uważają się za sprawiedliwych, prawdziwych stróżów Prawa przekazanego przez ojców, które mówiło już o „Bogu miłosiernym i łaskawym” (por. Wj 34, 6). Oni zaś byli zdolni widzieć w Bogu tylko sędziego i karzącego grzeszników; inni oskarżali Jezusa, że przekracza Prawo, bluźni, że wprost jest opętany. Ich wściekłość jest zrozumiała: byli przekonani, że są sprawiedliwi i uważali siebie za poddanych surowej krytyce. Sądzili, że staja w obronie Boga, a Bóg upomina, karci ostrymi słowami.
Ostrość Jezusa wobec skrybów i faryzeuszy
Najmocniejszymi słowami Jezusa skierowanymi wobec skrybów i faryzeuszy jest siedem złorzeczeń zapisanych w ewangelicznym tekście Mateusza:
„Biada wam, nauczyciele Prawa i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi! Sami bowiem nie wchodzicie ani tym, którzy do niego wchodzą, nie pozwalacie wejść. Biada wam, nauczyciele Prawa i faryzeusze, obłudnicy, bo przemierzacie morza i lądy, aby pozyskać choćby jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym Gehenny niż wy sami! (…) Biada wam, nauczyciele Prawa i faryzeusze, obłudnicy, bo oddajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, a zaniedbaliście to, co najważniejsze w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wierność! Tego zaś należało przestrzegać i tamtego nie zaniedbywać. O ślepi przewodnicy, odcedzacie komara, a połykacie wielbłąda! Biada wam, nauczyciele Prawa i faryzeusze, obłudnicy, bo czyścicie od zewnątrz kubek i misę, wewnątrz zaś są pełne chciwości i gwałtu! Ślepy faryzeuszu, oczyść najpierw wnętrze kubka, aby i na zewnątrz stał się czysty. Biada wam, nauczyciele Prawa i faryzeusze, obłudnicy, bo podobni jesteście do pobielonych grobów, które na zewnątrz wyglądają pięknie, wewnątrz jednak są pełne kości umarłych i gnijących szczątków! Tak i wy na zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, ale wewnątrz pełno w was obłudy i bezprawia. (…) Węże, plemię żmijowe, jak zdołacie uniknąć potępienia Gehenny?” (por. Mt 23, 13–33).
Uczniowie Jezusa oskarżani o łamanie tradycji
Gdy skrybowie i faryzeusze pytają Go, z jakiego powodu Jego uczniowie przekraczają szanowaną tradycję, Jezus odpowiada:
„A dlaczego i wy odstępujecie od przykazania Boga, żeby tylko zachować waszą tradycję? (...). I tak unieważniliście Słowo Boga ze względu na waszą tradycję. Obłudnicy! Słusznie prorokował o was Izajasz: Lud ten czci Mnie wargami,
lecz swoim sercem
daleko jest ode Mnie.
Daremnie jednak cześć Mi oddają,
ucząc zasad,
które są wymysłem ludzi” (zob. Mt 15, 3–9).
Nie ten, kto mówi: „Panie, Panie...”
Bulwersujące są także słowa, którymi Jezus zapowiada dzień sądu dla niektórych, którzy uważają się za wierzących:
„Nie każdy, kto mówi do Mnie: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios, ale ten, kto spełnia wolę Mego Ojca, który jest w niebie. W owym dniu wielu Mi powie: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy w Twoim imieniu, czy w Twoim imieniu nie wypędzaliśmy demonów i w Twoim imieniu nie dokonywaliśmy wielu cudów? Wtedy im oświadczę: Nigdy was nie znałem[123], odstąpcie ode Mnie wy, którzy się dopuszczacie bezprawia (Mt 7, 21–23).
„Miłosierdzia chcę, a nie ofiary”
W Izraelu czasów Jezusa sformułowano wiele norm religijnych, bardzo szczegółowych, które z jednej strony mogły dawać poczucie pewności, ale z drugiej sprawiały, że w ich gąszczu gubiono to, co istotne. Jezus krytykowany przez skrybów i faryzeuszy za to, że jadał z celnikami i grzesznikami, odpowiadał:
«Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».
Istota chrześcijaństwa
Faryzeusze byli przyzwyczajeni stawiać Jezusowi podchwytliwe pytania, na które miałby odpowiadać sucho „tak” lub „nie”, by podważyć Jego wiarygodność. Jednemu z nich, który pytał: jakie jest największe przykazanie w Prawie [Torze], Jezus jasno wskazał, że istotą chrześcijaństwa jest miłość.
„Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest najważniejsze i pierwsze przykazanie. Drugie zaś jest podobne do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy (Mt 22, 37–40).
Pytania o sąd ostateczny
Wiemy, że będziemy sądzeni z miłości i znamy już pytania sądu ostatecznego. Dotyczą one dzieł miłosierdzia.
„Kiedy zaś Syn Człowieczy przyjdzie w swojej chwale, a z Nim wszyscy aniołowie, wtedy zasiądzie na tronie swojej chwały i zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po swojej prawej stronie, a kozły po lewej. Wtedy Król powie do tych po prawej stronie: Zbliżcie się, błogosławieni Mojego Ojca, weźcie w posiadanie Królestwo, przygotowane wam od założenia świata. Ponieważ byłem głodny i daliście Mi jeść, byłem spragniony i daliście Mi pić, byłem tułaczem i przyjęliście Mnie, byłem nagi i ubraliście Mnie, byłem chory i odwiedziliście Mnie, byłem w więzieniu i przyszliście do Mnie" (Mt 25, 31–36).
„Obcy” przykładem miłości dla „swoich”.
Odwieczną pokusą chrześcijan jest wciskanie Jezusa w nasze schematy. On jednak wymyka się z nich, na co wskazuje i o czym przypomina przypowieść o dobrym Samarytaninie (Łk 25, 10–37): człowiek uważany za heretyka okazuje gest miłosierdzia, przeciwnie do kapłana i lewity, którzy widzieli człowieka niemal zabitego przez zbójców, ale nie zareagowali. Natomiast samarytanin zatrzymuje się, współczuje i troszczy się o tego człowieka. Osąd Boga jest odmienny od naszych sądów. Słowa wyrażające szacunek Jezus wypowiada odnośnie do dwóch osób, wyraźnie odległych, które przychodzą do Niego nie dla osiągnięcia prywatnych korzyści, ale celem uzdrowienia córki i swojego sługi. Do niewiasty kananeńskiej mówi: „O kobieto, wielka jest twoja wiara” (Mt 15, 28). A do setnika: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (Mt 8, 10). Miłość przekracza każdą przeszkodę czy etykietę.
Pokora, by pozwolić się korygować
Nikt nie jest zadowolony, gdy go nazwą faryzeuszem. Ale w każdym z nas jest „doktor prawa”, który ocenia bliźniego, czuje się lepszym od napotkanego setnika, jak to mówi znana przypowieść (por. Łk 18, 9–14); potrzebujemy być korygowani, czasem bardzo, aby potrząsnąć naszą znieczulicą (skostnieniem). Do nas wszystkich Jezus mówi: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie doskonalsza niż nauczycieli Prawa i faryzeuszy, nigdy nie wejdziecie do Królestwa Niebios” (Mt 5, 20). Sprawiedliwością Jezusa jest miłosierdzie, które prowadzi aż do miłowania nieprzyjaciela. Sprawiedliwością Jezusa jest zbawienie.
Odczytać znaki czasu
W Ewangelii Pan zaprasza do odczytywania znaków czasu, by rozpoznać Jego przyjście (por. Łk 12, 54–59). Wraz z ostatnim Soborem Kościół podąża nadal swoją drogą zrozumienia prawdy Bożego miłosierdzia. Franciszek idzie tą drogą, zgodnie z wskazaniem świętego Jana Pawła II: „Poza miłosierdziem Bożym nie ma innego źrodła nadziei dla ludzkości” (Homilia w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, 17 sierpnia 2002 r.).
(Na podstawie artykułu Sergio Centofantiego, „Vatican News” z 12 lipca 2020 r).
Oprac. Andrzej Koprowski SJ